Jeśli czytasz mojego bloga od jakieś czasu, na pewno zauważyłeś, że uwielbiam podróże i od tego roku wszystkie dokumentuję w travel journalu, który z każdym, nawet jednodniowym wypadem robi się coraz grubszy i grubszy… Chciałabym Ci dziś pokazać moje ulubione strony w travel journal.
Kocham odkrywać , zwiedzać, zachwycać się. Tylko w tym roku udało mi się już zobaczyć lodowe jaskinie na Islandii, pospacerować po Pradze i Budapeszcie, zdobyć kilka polskich szczytów, wypocząć na Gran Canarii z rodziną i zrobić road trip po Słowenii. A, zapomniałabym o spełnieniu mojego marzenia, czyli o wizycie w studiu Harry’ego Pottera w Londynie! Nieważne, czy to wyprawa na koniec świata, czy jednodniowy wypad w pobliskie góry – każda podróż cieszy mnie tak samo.
Prowadzę oczywiście ogromny album ze zdjęciami metodą pocket scrapbooking, ale szczerze mówiąc robię tyle zdjęć, że głównie wypełniam kieszonki właśnie nimi i dedykowanymi kartami do Project Life. Nie wystarczało mi miejsca na porządny journaling, dlatego postanowiłam swoje wspomnienia zapisywać w dzienniku z podróży, czyli travel journalu, o którym już wam pisałam:
Idea jest prosta: zabierasz notatnik w podróż i spisujesz swoje przeżycia. Możesz wklejać pamiątki z podróży takie jak pocztówki, bilety i zasuszone rośliny, a nawet zdjęcia. Jeśli masz artystyczną duszę, możesz pokusić się o szkicowanie zobaczonych miejsc, handlettering lub wklejanie naklejek i taśm washi. Jednak jak wiadomo, zasady dobrze znać, ale najlepiej je łamać. Ja swój travel journal zabieram czasami, gdy bagaż mi na to pozwala. Bo wyobraźcie sobie, jaką głupotą byłoby zabieranie dziennika z całym zestawem przyborów (kosmetyki nie zajmują u mnie tyle miejsca w bagażu co przydasie) w góry, gdzie im dłużej się idzie, tym plecak robi się coraz cięższy… Nie targam travel journala w każde miejsce, czasem uzupełniam go dopiero po przyjeździe. Zbieram bilety, ulotki, a ewentualne rysunki robię ze zdjęć lub na luźnych kartkach, które wklejam potem za pomocą washi. Travel journal ma być piękną pamiątką, a nie przykrym obowiązkiem!
A GDY SIĘ POMYLĘ…
Nie byłabym sobą, gdybym miała wszystko na tip top. Ciągle czeka mnie wpis do dziennika z wycieczki do Las Palmas de Gran Canaria. Jednak zapisane na telefonie szybkie szkice i nazwy odwiedzonych miejsc pomogą w odtwarzaniu tego dnia. Mylę się, kreślę, a czasem moje pismo pozostawia wiele do życzenia, gdy piszę świeże odczucia na kolanie. Nie trzymam się sztywnych zasad. Testuję, eksperymentuję, maluję ołówkiem i akwarelkami, tytułuję za pomocą „fake calligraphy” i brush letteringu, ozdabiam washi i kolażami z pociętych mapek, ulotek i broszur informacyjnych. Uzupełnianie strony w travel journal to świetna zabawa. Nieudane bazgroły zostawiam, bo co z tego, że brzydkie, to są moje, piękne wspomnienia i wiem, że za parę, parędziesiąt lat będą one dla mnie największą pamiątką. Nawet z tymi bochomazami 😀 Aha, i jeszcze jedno: na razie nie wklejam do dziennika zdjęć, no chyba że kiedyś skuszę się na jakieś polaroidowe zdjęcia instant.
ZAKOPANE
Po przyjeździe z Zakopanego postanowiłam rozpocząć swoją przygodę z travel journalem. Wybrałam się tam z mamą, a za cel miałyśmy dobrą zabawę w termach i podziwianie fioletowych od krokusów tatrzańskich dolin. Tu w ruch poszedł stempelek z mapą Polski od Stempel i Reszta. Próbowałam też ołówkiem coś narysować, ale średnio mi to wyszło. Znalazł się tu też cytat Władysława Krygowskiego, który przeczytałam na tabliczce w schronisku na Hali Kondratowej. Inspiracja jest wszędzie 🙂
LONDYN I WIZYTA W WARNER BROS STUDIO
Moje marzenie spełnione – odwiedziłam Hogwart. Jako wielka fanka Harry’ego Pottera nie mogłam odpuścić takiej okazji. To była wspaniała przygoda, a przywiozłam stamtąd kilka pocztówek i broszurek, które potem wkleiłam do dziennika. Londyński wpis do dziennika to przede wszystkim bilety i mapa metra, którym głównie podróżowałyśmy z siostrą, próby handletteringu i szczegółowy opis pięknie spędzonych chwil.
Londyn – najciekawsze miejsca dla fanów Harry’ego Pottera
GRAN CANARIA
To tu po raz pierwszy zabrałam travel journal do plecaka. Wielkość saszetki z pisakami, farbami i cienkopisami dwukrotnie przebijał tej z kosmetykami. No cóż, priorytety… 😉 Tam pod parasolem na naszym hotelowym słonecznym tarasie po raz pierwszy sięgnęłam po akwarele, aby ozdobić dziennik. Efekt był mizerny, ale za to z innych rysunków jestem bardzo zadowolona! Te strony powstały jednak tuż po przyjeździe i wtedy zakochałam się w tych akwarelkach! Rysuję najpierw cienkopisem z permanentnym tuszem, potem koloruję.
Gran Canaria – informacje praktyczne + gotowe trasy z mapami!
ROAD TRIP W SŁOWENII
Tutaj też zabrałam travel journal ze sobą. Gdy akurat nie zwiedzałam kolejnych urokliwych miasteczek i nie wędrowałam po alpejskich dolinach, rysowałam jeszcze świeże w głowie obrazy za pomocą mojego cienkopisu. Kolor dostały jednak dopiero po powrocie do domu. Jak widać pieczątki ze schroniska znalazły się na jedynym dostępnym kawałku papieru w tamtej chwili, czyli na paragonie, który wkleiłam po powrocie z gór. Znalazły się też tu kupione pocztówki i doklejone za pomocą washi ulotki i mapy. Takie dodatkowe strony sprawiają, że oglądanie staje się bardziej „interaktywne” – można je rozwijać i przekładać.
Słowenia – co robić w Bled i Bohinj
Uwielbiam uzupełniać ten mój „wakacyjny pamiętniczek”. Wyżywam się artystycznie, malując, rysując i pisząc brush penami, wklejając leżące do tej pory smętnie w pudełku pamiątki takie jak bilety, mapki, a nawet paragony i rachunki. Po co? By uporządkować wspomnienia i mieć w przyszłości co oglądać z bananem na twarzy. Oczywiście, aby zacząć, nie potrzeba farb, wypasionych pisaków i super zdolności. Wystarczy długopis i zeszyt, naprawdę!