
Długo się zastanawiałam, jak zrelacjonować nasz urlop w Polsce, jak omówić poszczególne regiony i jak zachęcić cię do odkrywania tych miejsc. Zadanie nie jest proste, bo w ciągu dwóch tygodni odwiedziliśmy cztery województwa, pięć parków narodowych, kilkanaście urokliwych wsi, kilka dużych miast, mnóstwo zamków, zabytków, muzeów i atrakcji. Samochodem zrobiliśmy ponad dwa tysiące kilometrów, na rowerze kilkaset, raz nawet pływaliśmy kajakiem. Zapraszam na obszerną relację z pomysłami na zwiedzanie wschodniej Polski.
Skąd pomysł na urlop w Polsce wschodniej?
Zawsze chciałam zrobić sobie porządną objazdówkę po kraju i dzięki odwołanemu lotowi na Islandię się to udało. I choć plany urlopowe całkowicie się nam zmieniły to urlop w Polsce wcale nie był gorszą alternatywą. Był najlepszą na te czasy, inną i równie interesującą. Pomysł na wschodnią Polskę miałam od dawna i zakładał on rozpoczęcie przygody z rowerami i przejechanie jakiegoś odcinka Rowerowego Szlaku Wschodniego Green Velo. Moje pomysły często są spontaniczne i nieprzemyślane, dlatego zapaliłam się do realizacji, a kwestię przygotowania do takich wypraw (fizycznie, sprzętowo) zepchnęłam na drugi plan. Marcin jednak swoimi pytaniami sprowadził mnie z obłoków na ziemię. Co w przypadku niepogody, co z naszym brakiem kondycji, co z spaniem… Kwarantanna zebrała żniwo w postaci nadprogramowych kilogramów – niestety, my nie z tych, co czas wolny w domu spędzali na macie z Chodakowską. Postanowiliśmy więc zorganizować sobie wycieczkę samochodową, a rowery zabrać na bagażnik, by w każdej chwili móc z nich skorzystać.
Co z noclegami? Otóż, z samochodu zrobiliśmy sobie przenośny dom. Moja Tusia nie raz służyła za minikamperka, w tyłu samochodu mieliśmy całkiem przyjemne spanie. Do tego zabraliśmy sprzęt kempingowy, gazowy palnik i pół kuchni. Tak ruszyliśmy na nasz urlop w Polsce wschodniej! Do tej pory zwiedzałam tak Szkocję, Sycylię, Norwegię i Islandię, ale trochę się obawiałam, jak w Polsce wygląda spanie na dzikusa. Udało się nam znaleźć takie piękne miejsca na nocleg, że wpisuję poranki na urlopie na liście moich najcudowniejszych noclegów. Kiedyś mówiłam wam o spaniu na dziko w Szkocji, o tym jak się nie bać i że czyni to podróżowanie prawdziwie wolnym i tanim zajęciem.

Nasz plan podróży po wschodniej Polsce
View this post on InstagramA post shared by Kasia J. | wyspainspiracji.pl (@wyspa.inspiracji) on
Mazury, cud natury
Pierwszego dnia ruszyliśmy w nocy z Sosnowca na północ. Ostatni raz na Mazurach byłam jako dziecko, więc dotarliśmy do Mrągowa, jednego z sztandarowych mazurskich miejscowości. Rowerami przejechaliśmy przyjemną ścieżkę wokół jeziora Czos. Odwiedziliśmy kameralne miasteczko Ryn z pięknym zamkiem, a noc spędziliśmy nad uroczym jeziorkiem Dejguny.


Ja nie miałam ochoty na odwiedzanie tłumnego Giżycka i Mikołajków, więc następnego dnia zwiedziliśmy tajną kwaterę Hitlera Wolfschanze w gierłoskim lesie, następnie bunkry w Mamerkach, znane ostatnio z poszukiwania w nich zaginionego skarbu… Kto wie, jakiego? Następnie ruszyliśmy do Kętrzyna z krzyżackim zamkiem, który okazał się zamknięty z powodu remontu, jednak to nic – w planach na ten dzień mieliśmy też Węgorzewo, gdzie zostaliśmy na noc, a wieczór spędziliśmy odkrywając rowerami ścieżki wzdłuż linii brzegowej Mamrów i Święcajtów i walcząc z komarami na kempingu.




TU BĘDZIE WKRÓTCE WPIS O ZWIEDZANIU MAZURSKICH MIAST!
Przyznam, że pogoda okazała się dla nas wyrozumiała. Cały czas świeciło słońce, temperatury rosły, a mazurskie, garbate pejzaże lasów i pól prawie przypominały toskańskie wakacje. Czasem tylko domy z muru pruskiego lub krzyżacki zamek z czerwonej cegły przypominały nam, że to jednak Polska. Szybko jednak ruszyliśmy w dalszą podróż odwiedzić tajemnicze miejsce prawie na końcu Polski. Mowa o piramidzie w Rapie – osobliwym grobowcu ukrytym w wsi Rapa. Przyznam, nietypowa atrakcja, ale gdyby nie to, że mieliśmy po drodze, raczej nie jechałabym specjalnie tylu kilometrów.
Puszcza Romincka i dalej niż na północ
Za to miłym zaskoczeniem była Gołdap. Miasteczko jako jedyne na Mazurach na status uzdrowiska, choć fakt, że dotarliśmy przed wakacjach sprawił, że tłumów nie było, a my spokojnie zaparkowaliśmy w centrum i po zabraniu mapy w lokalnej informacji wyruszyliśmy na rowerową wycieczkę do niesamowitej Puszczy Rominckiej. Puszcza leży na granicy z Rosją i jest unikatem w skali Polski. Szata roślinna i zbiorowiska torfowiskowe czynią ten teren bardzo podobnym do dalekich lasów Północy i nazywa się go „polską tajgą”. Udało się nam odwiedzić mały odcinek puszczy, następnie jej skrajem przemierzyliśmy kilka malowniczych wsi i obserwowaliśmy dzikie ptaki żerujące na polach i łąkach. Wracając do miasta widzieliśmy zabytkową wieżę ciśnień i odpoczęliśmy trochę w ogromnej gołdapskiej tężni solankowej.

Polski biegun zimna i zaskakujące Wigry
Zachód słońca, kąpiel w jeziorze, ognisko – tak zakończyliśmy ten dzień. Czwartego planowaliśmy zobaczyć słynne wiadukty w Stańczykach. Choć to całkiem nowy twór z początku wieku to mosty przypominają starożytne rzymskie akwedukty Pont du Gard. Widok jest niesamowity, zarówno z pobliskiej wieży widokowej, jak i spod spodu olbrzymich przęseł. Choć to dopiero początek dnia, my żegnamy Północne Mazury i ruszamy na Suwalszczyznę. Robiło się upalnie, więc mieliśmy nadzieję, że w Suwałkach znajdziemy odrobinę chłodu. Niestety, na ulicy Chłodnej największy termometr wskazywał 27 stopni C. Bardzo spodobało mi się te pogodne miasto. Z mapką odszukaliśmy niektóre z krasnali, które za sprawą urodzonej w Suwałkach Konopnickiej dziś reklamują polską stolicę zimna. Choć oczywiście zwiedzać je można również szlakiem żydowskim czy klasycystycznym.

Nasze intensywne tempo podróżowania zaprowadziło nas do wsi Krzywe, gdzie siedzibę ma dyrekcja Wigierskiego Parku Narodowego. Z mapą i biletami, rowerami ruszyliśmy odkryć szlaki parku, w tym rezerwat ścisły Czarna Hańcza. Ten pierwszy park na naszej drodze zrobił na nas spore wrażenie. Same Wigry przyrodniczo i krajobrazowo to niezwykle cenny teren. Najbardziej malownicze trasy pokonuje się kładkami wybudowanymi nad torfowiskami i rozlewiskami. Do rezerwatu Czarna Hańcza weszliśmy w totalnej ciszy, po drodze nie minęliśmy nikogo. Widocznie większość turystów została nad wigierskimi kąpieliskami. Po takim aktywnym dniu obskoczyliśmy jeszcze wieżę widokową o zachodzie słońca, dzięki czemu mogliśmy podziwiać całe południowe Wigry z Krowią Wyspą, zaś z drugiej strony jeziorko Mulaczysko i zieloną linię Puszczy Augustowskiej.


WKRÓTCE WPIS O WIGIERSKIM PARKU NARODOWYM
Całe szczęście pogoda nam dopisywała cały czas, więc umówiliśmy się na spływ kajakowy Rospudą. Dolina tej rzeki do niedawna była przyczyną sporu między przyrodnikami a pomysłodawcami obwodnicy augustowskiej. Cieszy mnie, że historia zakończyła się dobrze dla Rospudy, bo tereny te są niezwykle malownicze i bezcenne przyrodniczo. Z przyjemnością podziwialiśmy świat z kajaka. Do Augustowa dotarliśmy, by zjeść coś na szybko i zobaczyć słynny Kanał Augustowski – cud myśli technicznej. Już pod wieczór dotarliśmy do Dolistowa nad Biebrzą, by następnego dnia ruszyć na wycieczkę po Biebrzańskim Parku Narodowym.


Biebrzański Park Narodowy
W siedzibie parku polecono nam kilka przyjemnych ścieżek. Podjechaliśmy pod twierdzę Osowiec, niestety dziś jest to teren wojskowy i zwiedzanie możliwe jest tylko od poniedziałku do piątku. Na otarcie łez ruszyliśmy zobaczyć inne pozostałości bunkrów na terenie parku, a po zrobieniu sporej pętelki z przyjemnością wykąpaliśmy się na jednym z kąpielisk nad Biebrzą. Przynajmniej dopóki burza nie wygoniła nas z wody. Udało się nam też podjechać do pobliskiego Narwiańskiego Parku Narodowego na kładkę Waniewo-Śliwno. Myśleliśmy, że wieczorem uda się nam zaobserwować jakieś ptaki, ale dosłyszeliśmy jedynie odgłosy i szuranie w wysokiej trawie. Niestety i tu susza dała o sobie znać – była połowa czerwca, a trawy były suche na wiór. Postanowiliśmy sobie, że wrócimy na kładkę o wschodzie, ale po wieczornym grillu (namiastka kupalnego ogniska, w końcu dzień przesilenia letniego) nie zdołaliśmy wykrzesać z siebie ochoty na wczesne wstawanie. 😉



WKRÓTCE WPIS O BIEBRZAŃSKIM PARKU NARODOWYM
Podlasia ciąg dalszy
Po tych naturalnych, przyrodniczych atrakcjach zatęskniliśmy za cywilizacją. Pojechaliśmy do Białegostoku. Jak mnie zaskoczyło to miasto! Ja nie wiem, czemu miałam z nim jakieś niefajne skojarzenia. Odwiedziliśmy piękny ogród francuski przy pałacu Branickich, a nawet udało się nam załapać na krótką wycieczkę z przewodnikiem PTTK. Potem odwiedziliśmy rynek, podziwialiśmy białostocką katedrę z przyklejonym do niej barokowym kościółkiem. Niestety nie załapaliśmy się na przejażdżkę zabytkowym ogórem organizowanym przez informację turystyczną, ale na pewno kiedyś tam wrócę poznać Białystok dokładniej i głębiej. Tego samego dnia zwiedziliśmy jeszcze Supraśl, gdzie wypróbowaliśmy słynnej podlaskiej babki. A na koniec dnia ruszyliśmy na sam skraj Polski do Kruszynian, gdzie żyją polscy Tatarzy i zobaczyć tam można zabytkowy drewniany meczet i muzułmański mizar. Przewodnik w meczecie świetnie wprowadził nas w historię Tatarów w Polsce i w ich zwyczaje. Kilka wskazówek odnośnie zwiedzania okolicy wprowadziliśmy od razu w życie, między innymi dawne kolejowe przejście graniczne w Bobrownikach.




Kraina Otwartych Okiennic
To dopiero połowa naszej trasy w ramach zwiedzania Polski, a jeszcze tyle przed nami! Cały dzień poświęciliśmy na zwiedzanie uroczych, kolorowych cerkwii i kościółków oraz malownicze wsie, które razem tworzą Krainę Otwartych Okiennic. Słyną z pięknie zdobionych okiennic, narożników i podokienników domów. Otwarte są nie tylko okiennice, ale też ludzie, w tym jedna pani sołtysowa, która godzinami opowiadała nam o wsi. To był jeden z ciekawszych dni i świetnie było dowiedzieć wielu ciekawostek o mieszkańcach tych zapomnianych do niedawna wiosek. W pobliskim lesie nazbieraliśmy sporo poziomek. Było ich tyle, że starczy na pyszną nalewkę. Potem ruszyliśmy w stronę Hajnówki i Białowieży.




Białowieski Park Narodowy
Choć sama Białowieża nas nie zachwyciła, to Puszcza Białowieska i ścieżki przyrodnicze już tak. Odwiedziliśmy pokazową zagrodę żubrów, ścieżkę Żebra Żubra i Szlak Dębów Królewskich. Tego dnia dopadł nas też deszcz, więc zwiedzanie w takiej formie było miłą odmianą po lejącym się żarze z nieba. Zachwyciły mnie te lasy, pełne butwiejących, omszonych konarów drzew, bezkresnej zieleni i niezwykłej ciszy. Czułam respekt przed tym najstarszym zaczynem puszczy, która kiedyś pokrywała Europę! Na ostatnią chwilę dotarliśmy na zwiedzanie do białowieskiej cerkwi, która słynie z unikatowego porcelanowego ikonostasu. Potem jednak rozpadało się na dobre i postanowiliśmy uciekać z Białowieży do nadbużańskiej części Podlasia.



Podlasie Nadbużańskie
Odwiedziliśmy kilka ciekawych miejsc. Najpierw dotarliśmy na górę Grabarkę, najważniejsze miejsce kultu prawosławia w Polsce. Widok góry pełnej krzyży pielgrzymów, piękne drewniane cerkwie i tajemnicze źródełko – tam czuć było niezwykłą atmosferę i podniosłość miejsca. Zaopatrzyłam się u sióstr w pocztówki i monasterską herbatkę. Dotarliśmy potem na górę zamkową w Mielniku, a potem na punkt widokowy na kopalnię kredy. W Janowie Podlaskim pocałowaliśmy klamkę stadniny, ale za to na rynku odkryliśmy ciekawostkę godną wspomnienia. Jechaliśmy sobie na południe, odwiedzając kolejne miejsca – sanktuarium w Kodeniu i kościół w Hannie z XVIII wieku skrywający sekrety Templariuszy… Prawda, że ciekawe?




Poleski Park Narodowy
Deszcz niestety lał całą noc, więc nie było innej rady niż zajechać na kemping i pójść spać. Na szczęście rano słońce znów wyszło, więc postanowiliśmy odwiedzić Poleski Park Narodowy. To najmniej odwiedzamy park w Polsce, ale zupełnie nie rozumiem dlaczego. Sama ścieżka Spławy, która kładkami prowadzi przez rozległe bagna i torfowiska aż do jeziora Łukie jest bardzo malownicza i co chwilę można spotkać różne gady i płazy wygrzewające się na rozgrzanym drewnie. Za to w ośrodku przy siedzibie parku podejrzeliśmy żółwie błotne i szpital dla bocianów. W ośrodku muzealnym można również było zapoznać się z eksponatami etnograficznymi, historycznymi i przyrodniczymi. Wystawa była bardzo ciekawie opisana i spędziliśmy tam sporo czasu.


Beskid Niski i historia ropy naftowej
Już zmęczeni podróżą zdecydowaliśmy odwiedzić Beskid Niski i tam spędzić parę dni z bliskimi Marcina. Oprócz słodkiego lenistwa odwiedziliśmy Krosno z imponującą zabytkową zabudową oraz Muzeum Przemysłu Naftowego w Bóbrce, gdzie powstała pierwsza kopalnia ropy naftowej na świecie! Mi bardzo spodobała się wystawa poświęcona Łukasiewiczowi, wynalazcy lampy naftowej. Oprócz tego sfotografowaliśmy kilka zabytkowych drewnianych kościołków wpisanych na Szlak Architektury Drewnianej.


Ten wpis jest zdecydowanie dłuższy niż planowałam, ale nie sposób zrelacjonować pokrótce cały nasz urlop w Polsce. Za niedługo pojawią się tutaj linki do szczegółowych wpisów z praktycznymi informacjami, a tymczasem dziękuję za dotarcie do samego końca tej relacji! Dajcie znać, które z tych miejsc znacie, a które najchętniej byście odwiedzili 🙂 Pamiętajcie, że na bieżąco można mnie znaleźć na Instagramie – kliknij w baner niżej:
