in Europa, Podróże

Szwajcaria Saksońska na jesienny weekend

at

Tyle rzeczy mam w kolejce do publikacji, a ja powoli przygotowuję się do wyjazdu do Bolonii. Tymczasem Facebook mi wyrzucił zeszłoroczne wspomnienie z weekendu w Niemczech. I pomyślałam, że pokażę, dlaczego warto Szwajcaria Saksońska na weekend to świetny pomysł!

Sama wycieczka był najbardziej spontanicznym wypadem w poprzednim roku. Miesiąc po magicznym tygodniu w Szkocji udało się zobaczyć kolejne niezwykłe miejsce. Decyzja zapadła w kilka minut, po pracy zrobiłam zakupy, a w nocy ruszyłam samochodem w kierunku Drezna. Wszystko po to, by wschód słońca podziwiać nad skalnym miastem w Bastei. Planu brak, za to przed wyjazdem prześledziłam Google Maps w poszukiwaniu ciekawych punktów i zapisałam te warte uwagi.

Szwajcaria Saksońska śladami romantycznych pejzażystów

Szwajcaria Saksońska jest niemiecką częścią Gór Połabskich, a swoją nazwę zawdzięcza szwajcarskiemu malarzowi Adrianowi Zinngowi i jego koledze po fachu Antonowi Graffowi, którzy podczas pobytu w Dreźnie zakochali się w tych okolicach. Pejzażyści z Drezna uwiecznili przełom Łaby i Szwajcarię na wielu szkicach i grafikach, a od XIX wieku zaczęła się rozwijać dzięki nim turystyka. Nic dziwnego, Saska Szwajcaria skradła serce nie tylko romantycznym malarzom!

Szwajcaria Saksońska na weekend

Docieramy na płatny parking w okolicy Bastei wcześnie rano, szykujemy szybkie śniadanie i kawę (kto wozi sprzęt kempingowy w samochodzie ten ma!) i ruszamy w kierunku słynnego mostu. Słońce powoli się podnosi, a my trafiamy na prawdziwe morze mgły. Najpiękniejszy wschód słońca, jaki dane było mi doświadczyć! Wyobraźcie sobie tylko, że gdzieś tam na dole płynie rzeka i słychać stukot pociągu. Ja w takich chwilach nie wiem, czy się tym upajać czy robić zdjęcia, więc latam jak szalona wte i wewte.

Szwajcaria Saksońska na weekend

Wędrowiec nad morzem mgły

Najsłynniejszy obraz ukazujący skalne miasto to Wędrowiec nad morzem mgły Caspara Davida Friendricha. Jestem prawie pewna, że pierwsze zetknięcie z tym obrazem miałam w którymś podręczniku do języka polskiego, więc pewnie też go kojarzycie. Przywołując w pamięci tę scenę miałam w głowie człowieka stojącego nad niespokojnym morzem, a w tle statek walczący z potężnymi falami. Dopiero w Bastei wygooglałam jeszcze raz Wędrowca i zauważyłam mnóstwo innych szczegółów, które można było porównać z rzeczywistością. Skały wystające ponad mgłę niczym maszty w toni, mgła do złudzenia przypominająca szalejące morskie fale. Natura jest najwybitniejszą malarką!

Caspar David Friendrich jest zresztą najpopularniejszym malarzem romantyzmu. Jego pesymistyczny, romantyczny charakter ukształtowały dwie tragedie we wczesnym dzieciństwie. Gdy miał kilka lat zmarła jego matka, a potem w wypadku na łyżwach zginął jego brat. Surowe wychowanie w duchu protestantyzmu wpłynęły na jego osobowość i fascynację Bogiem i śmiercią. W Saksonii podczas wycieczek często szkicował nowe pomysły do swoich obrazów. Jego prace opierały się głównie na obrazowaniu natury, ale nie sposób nie dostrzec w nich również religijnych cech i niepokoju. Sam autor uważał, że „potrzebuje natury, by porozumiewać się dzięki niej z Bogiem”. Ciężki był żywot malarza po upadku jego kariery i zmarł jako „smutny i wyniszczony człowiek”. Tak opisał go jego przyjaciel, gdy odwiedził go po raz ostatni w 1840 roku.

Nie tylko most, czyli skalne miasto w Saksonii

Bastei jest pięknym miejscem, przechodzimy przez most, a potem spacerujemy szlakiem w dół. Nawet nie sądziłam, że dotrzemy do Rathen. Większość opisywanych atrakcji w tym rejonie to most i kilka platform widokowych oraz ruiny średniowiecznego zamku Neurathen. Normalnie, gdyby nie chęć przygody wróciłabym do samochodu i jechała dalej. Złota jesień w pełni, same miasteczko wygląda przeuroczo wśród zieleni i skał, każdy domek ozdobiony kwiatami i rabatami. Znalazł się i kot wylegujący się na balustradzie. Mijamy niesamowicie zielone jeziorko Amselsee i cały czas idąc przed siebie docieramy do chyba najpiękniejszej atrakcji Saksonii Szwajcarskiej. Mnie to miejsce chyba urzekło bardziej niż most w Bastei, choć godzinę wcześniej zarzekałabym się, że nic mi się bardziej nie spodoba.

Wyrosło nam skalne miasto. Schwedenlöcher to labirynt wśród pokrytych mchem skalnych ostańców i drzew prowadzący z powrotem do Bastei. Można zatem zatoczyć ładne koło, choć tym razem wędrówka wymaga trochę więcej wysiłku. Miejsce jest absolutnie magiczne, tajemnicze i zachwycające, a tamtego ranka byłyśmy jedynymi turystkami. Wyobraźcie sobie tę ciszę wokół…. Gdy udaje się nam wdrapać na górę przed nami znów rozciąga się niesamowity widok na wystające ponad las piaskowce.

Szwajcaria Saksońska na weekend

Twierdza Königstein i przełom Łaby

Kolejnym punktem naszej wycieczki jest twierdza Königstein. Miasteczko leży ponad 20 km od Bastei nad przełomem Łaby. To ta rzeka płynie również obok Bastei i której nie dojrzałyśmy z mostu z powodu mgły. Płacimy w kasie 10 euro za bilet wstępu i ruszamy windą do zwiedzania twierdzy. Trochę zaskoczyła mnie ta budowla. Wiedziałam, że ogromna, zresztą wystarczy spojrzeć na te mury wyrastające z skał, ale to było prawdziwe miasto osadzone w murach twierdzy. Zdecydowanie warte tej dyszki. Zwiedzanie twierdzy Königstein zajmuje średnio 3-4 godziny.

Szwajcaria Saksońska na weekend

Nachodziłyśmy się po poszczególnych komnatach, muzeach, spiżach, a potem jeszcze wzdłuż dwukilometrowych murów. Innym atrakcjami twierdzy jest głęboka na 152 metry studnia oraz atrapa największej beczki wina, która była tak ogromna, że służyła za parkiet dla tancerzy. Oryginał niestety nie zachował się, ale żeby zobrazować prawie 300 tysięcy litrów wina obecną zbudowano z szklanych butelek. No i te widoki na krajobraz Łaby z murów…

Szwajcaria Saksońska na weekend

Pora poszukać jakiegoś miejsca na spanko. Niestety, jednak rzecz, która średnio mi się w Saksonii podobała to brak bezpłatnych parkingów i możliwości zatrzymania się na chwilę samochodem, choćby przy drodze. Musiałyśmy poszukać kempingu, bo trochę obawiałyśmy się konsekwencji spania na dziko. Znalazłyśmy kemping (Entenfarm) niedaleko miasteczka Hohnstein i przejeżdżając przez niego postanowiłyśmy sobie, że przyjedziemy tam pospacerować chociaż na chwilę. Nad miastem góruje XII-wieczny zamek obronny, okryty przez wieki złą sławą przez swoją rolę więzienia na przestrzeni lat, a w czasach nazistowskich obozu dla więźniów politycznych. Dziś jednak zamek służy jako schronisko młodzieżowe, a otoczenie przysłupowych drewnianych domów typowych dla tego regionu, tylko sprawia, że miasteczko jest naprawdę urocze i idealne na krótki spacer.

Na koniec parę godzin w Dreźnie…

Następnego dnia postanowiłyśmy odwiedzić Drezno. Miasto do tej pory kojarzyło mi się z jarmarkiem świątecznym. Niewiele czasu miałyśmy na zwiedzanie, ale udało się nam pospacerować po centrum, gdzie odbywał mniej efektowny, ale równie ciekawy jarmark jesienny. Można było się tam zaopatrzyć w domowe przetwory, wędliny, warzywa, rękodzieło, a po zakupach usiąść na wurst i piwo. Całe Drezno to jedna wielka perełka architektoniczna. Zachwycają kamienice, zamek królewski i cała zabudowa starówki. Jest też piękny protenstancki kościół Marii Panny, zniszczony prawie całkowicie podczas bombardowania miasta w 1945. Docieramy do Zwingera – ten barokowy kompleks posiada też piękne ogrody i tam zostajemy dłuższą chwilę na napawanie się słońcem. Musiałyśmy wracać, więc na dogłębne zwiedzanie Drezna daję sobie jeszcze czas. Ale do nadrobienia!

Szwajcaria Saksońska na weekend

Byliście w Szwajcarii Saksońskiej? Co najbardziej wam urzekło?

Chcesz być na bieżąco? Śledź mnie w social media:

Kasia Janeta